sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 1

6 -A! Malfoy! To będzie łatwe... SLYTHE!... Nie! Nie jestem pewna...

Profesor McGonagall westnęła. Co się dzieje z tą tiarą? Gdyby tylko można było ją wymienić...

- Widzę tu ponadprzeciętną inteligencję. Ale jesteś też odważny i dumny jak Gryfon - kontynuowała już w myślach Scorpiusa tiara spoczywająca na jego blondwłosej głowie.

Chłopiec był przestraszony, i miał do tego prawo. Co zrobi Draco, jeśli jego syn trafi do Gryffindoru? A Narcyza? Wolał o tym nie myśleć... Wprawdzie jeszcze na peronie dziewięć i trzy czwarte, rodzice przekonywali, że będą go wspierać, niezależnie od tego, do którego domu trafi. Scorpius wiedział jednak, że jego tata w głębi serca liczy na syna-Ślizgona.

- Oprócz tego bardzo dużo sprytu i ambicja... Tak... I jesteś też opanowany? Ha! Niebywałe! Spokojny Malfoy! Ale to przejdzie z wiekiem. Tak myślę... Hmmm... Gdzie by cię tu przydzielić? Pasujesz wszędzie. Niech stracę! - i już na głos krzyknęła - SLYTHERIN!

Scorpius odetchnął z ulgą, a Ślizgoni zaczęli głośno wiwatować i się cieszyć. Pobiegł do stołu Slytherinu w podskokach.
McGonagall uśmiechnęła się pod nosem. Mimo tego, że była teraz dyrektorką, nadal czuła się Gryfonką i nie wyobrażała sobie Malfoy'a w swoim domu.

- Newman, Aileen - wyczytał Slughorn.

Niska blondynka została przydzielona do Gryffindoru.
- Olrzyy... - dukał Horacy - Przepraszam. Olrzyński, K...

- Chris! - krzyknął niebieskooki brunet - T-to znaczy... Może być Chris, jeśli tak będzie panu łatwiej.

Chłopiec podszedł do Slughorn'a, który ocierarł czoło chusteczką.

- RAVENCLAW! - wrzasnęła tiara.

- Potter, Albus - przeczytał z ulgą profesor eliksirów.

 Al niepewnie podszedł do tiary, po czym założył ją na głowę.

- Potter! Nie jesteś jak twój brat! A tym bardziej nie jak dziadek. Przypominasz trochę matkę, ale... Jak Malfoy! W sensie ten najmłodszy... Pasujesz wszędzie! Na Merlina! Nie możecie być w każdym domu! To niemożliwe! -mamrotała wyprowadzona równowagi tiara -Czekaj! Już wiem! -krzyknęła uradowana - Jestem pełna obaw, ale... SLYTHERIN!

W Wielkiej Sali zrobiło się cicho, jak makiem zasiał. Dyrektorka wytrzeszczeła oczy ze zdziwienia, Slughorn podskoczył uradowany, a James Potter wstał od stołu. Wszystkie oczy zwróciły się na pierworodnego syna Wybrańca. Niespeszony niczym James Syriusz zaczął klaskać. Uśmiechnął się także do brata. W ślad za nim poszedł Scorpius Malfoy, a potem inni Ślizgoni, otrzasnąwszy się, zaczęli wiwatować. Kiedy nieco się uspokoili, Slughorn kontynuował Ceremonię Przydziału.

- Timson, Agnes.

Czarnooka szatynka z gracją usiadła na stołeczku, i czekała, aż Horacy nałoży jej tiarę.

- Timson! Jest pani rozpieszczona, tak... I sprytna. No i czysta krew. Nad czym ja się zastanawiam? SLYTHERIN!

Dziewczynka z dumnie podniesioną głową udała się w kierunku zadowolonych Ślizgonów.

-Ward, Luck.

Brązowowłosy chłopiec ruszył w kierunku Tiary Przydziału, ale w połowie drogi potknął się o własne sznurówki. Próbując ratować się od upadku, chwycił za szatę profesora eliksirów, tym samym prawie zwalając go z nóg. W końcu jednak szczęśliwie usadowił się na stołeczku i nałożył tiarę.

-Sprawiedliwy, lojaony i uczciwy. HUFFLEPUFF! - wrzasnęła tiara, a uradowany Luck żwawo ruszył do stołu Puchonów. Oczywiście, będąc najlepszym przyjacielem grawitacji, chłopiec spadł ze schodków, prowadzacych na podest nauczycieli. Kilkoro uczniów zachichotało głośno, ale przyzwyczajony do swojej niezdarności Luck po prostu ich zignorował.

- Weasley, Rose.

Ruda dziewczynka podeszła w podskokach do Slughorn'a, który zdziwiony brakiem zdenerwowania Rose, zapomniał, o Tiarze Przydziału. Dopiero chichot uczniów, i znaczące chrząknięcie McGonagall, przypomniały mu o obowiązkach.

- Rose Weasley? Inteligentna? Jesteś pewna, że twoim ojcem jest Ron Weasley, a nie jego brat Percy? - zapytała zdezorientowana tiara.

- Tak. - powiedziała nadal niespeszona dziewczynka - Moja mama to Hermiona Grenger-Weasley.

-Ach... To wiele wyjaśnia....W obec tego, Ravenclaw,  czy Gryffindor? O nie! Jesteś też przebiegła, sprytna i bardzo ambitna! I, o zgrozo, sprawiedliwa! Co wyście się tak na mnie uwzięli?! To jest już trzeci uczeń dzisiaj!... Już wiem!  Gdzie byś chciała trafić? 

W odpowiedzi dziewczynka wyruszyła tylko ramionami.
- Tata powiedział, że jak nie trafię do Gryffindoru, to mnie wydziedziczy, ale ja i tak wiem, że kłamał. Za bardzo mnie uwielbia - odparła.

- I na dodatek pewna siebie! Niech Ron się cieszy... GRYFFINDOR!

Gryfoni zaczęli wiwatować, a Rose ponownie wyruszyła ramionami i podbiegła do nich.

- To już wszyscy. Przypomnę, że w Hogwarcie należy, PODKREŚLAM NALEŻY, PANIE POTTER - tu Slughorn zwrócił się do James'a - przestrzegać regulaminu. Przypomnę te z jego zasad, o których zapominaliście w ubiegłym roku szkolnym. Po pierwsze, kregorycznie zabrania się wchodzenia do Zakazanego Lasu i wychodzenia do Hogsmede, bez uprzedniego ogłoszenia wycieczki do tego miasteczka. Po drugie, pierwszo- i drugoklasistów obowiązuje cisza nocna od 21, a następne roczniki od 22. A po trzecie, nie wolno pływać w jeziorze. Teraz kilka słów od dyrektor McGonagall.

Minerwa wstała.
- Świeca, tort, dynia, sowa, krzesło, żaba - powiedziała dostojnie, a już mniej oficjalnym tonem dodała - Życzę wam owocnego roku nauki i zapraszam na ucztę.

Dyrektorka klasnęła, a na stołach natychmiast pojawiło się przepyszne jedzenie. Był tam tort czekoladowy, indyk w sosie jabłkowym, sok dniowy, ciasta o bliżej niezidentyfikowanym smaku, i wiele, wiele innych ciekawych potraw. Wszyscy uczniowie, jak jeden mąż, rzucili się do jedzenia. Najgłośniejsi byli pierwszoklasiści, którzy pierwszy raz próbowali kuchni hogwardzkich skrzatów. Co chwilę słychać było okrzyki w stylu: ,,A próbowałeś już tego?", ,,To smakuje jak truskawki!", ,,Myślałam, że to jest trujące!". Starsi uczniowie przysłuchiwali się temu z niekrytym sentymentem, zapewne wspominając swój pierwszy rok.

Kiedy już wszyscy byli najedzeni, McGonagall znów zabrała głos.
- Jak zapewne zauważyliście, przez wakacje wybudowany został nowy budynek należący do Hogwartu. Ma on ścisły związek z tegorocznymi, i każdymi następnymi SUM'ami. Hagrid wyjawi wam jego zastosowanie na najbliższej Opiece nad Magicznymi Stworzeniami. Teraz proszę prefektów o odprowadzenie pierwszoklasistów do dormitoriów. Starsze roczniki udadzą się za nimi. Jeszcze raz życzę wam udanego roku szkolnego!

W tym momencie w Wielkiej Sali zapanował hałas.

- Pierwszoroczni! Do mnie! - wrzeszczał młody Zabini do najmłodszych Ślizgonów.

- Nie. Obiecuję, że nie pozwolę wielkiej kałamarnicy schować się pod Twoim łóżkiem! - przekonywał, zapłakaną Vivien Hall, Aleks- prefekt Hufflepuffu. Dziewczynka za nic w świecie nie chciała opuścić Wielkiej Sali.

 - Ustawcie się w pary! O tak! I nie zgubcie się po drodze! - krzyczała Victourie Weasley- prefekt Ravenclawu.

- Pierwszoroooooczni! Pierwszoroooooczni! - darła się Kate Finnegan w kierunku młodych Gryfonów. Nie szło jej najlepiej, więc Rose postanowiła jej pomóc.

 - HEJ! TO JEST NASZ SZEF I MACIE JEJ SŁUCHAĆ!!!!! A TERAZ W PARY I CISZA MA BYĆ AŻ DO DORMITORIÓW! - wrzasnęła stojąc na stole.
Nie zwróciła uwagi na wlepione w nią oczy wiekszości obecnych w Wielkiej Sali. Mniejszość stanowili w tym wypadku Weasley'owie i Potter'owie, przyzwyczajeni do dziwactw kuzynki.

- Dzięki, Weasley. - powiedziała zaskoczona Kate.

- Polecam się na przyszłość. - mruknęła nonszelancko Rosie, po czym, jak gdyby nigdy nic, ustawiła się w parze z Aileen.

Jednak, zachowanie młodej Weasley'ówny nie uszło uwadze dyrektorki. Zauważyła ona również,  że Malfoy wpatruje się w Rose z niekrytym zainteresowaniem.

- Zapowiada się ciężkie siedem lat... - mruknęła sama do siebie.

~~~~~~~~~~~~~~~~♥~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam nadzieję,  że nowy rozdział się spodoba.  Zachęcam do komentowania. Jestem ciekawa Waszych opinii,  drodzy czytelnicy.  Zarówno tych pozytywnych,  jak i negatywnych. Miłego czytania (co z tego, że skoro czytacie moją wypowiedź,  to już to pewnie przeczytaliście? :P)!

Tak Trochę Nowa Asia

1 komentarz:

  1. Ohayo :D
    Uwielbiam blogi potterowskie z nowego pokolenia ^^
    Rozdzialik fajny, taka Rose mi bardzo odpowiada :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń