sobota, 2 maja 2015

Rozdział 4 część I

- Ponieważ w tym roku macie SUMy, muszę wam zdradzić zastosowanie tego budynku - zagrzmiał Hagrid wskazując na, znajdujący się tuż za nim, podłużny barak - Jest to stajnia. Chodźmy! - jego wyjaśnienie wale nie było pomocne, ale nikt nie marudził, ponieważ półolbrzym już zmierzał w kierunku tajemniczych pomieszczeń.
- Aby zdać SUM'a z OPNMS'u, musicie wybrać jedno zwierzę, i zrobić o nim projekt - kontynuował - W tym roku będziecie je realizować w parach, - zapanował hałas. Większość chciała być z Jessicą, gdyż doskonale znała się na magicznych stworzeniach. Niektórzy dobierali się w pary ze swoimi przyjaciółmi, ewentualnie ze swoimi chłopakami i dziewczynami. Inni czekali po prostu na tych, którzy nie będą mieli par na końcu. Jednak przerwał im Hagrid - które ja wylosuję. - dokończył.
- To nie jest dobry pomysł, Hagridzie- rzekła Rose - Nie możemy zdawać się na przypadek. To w końcu SUM'y. Postepujesz nierozsądnie, mój drogi. Pozwól nam zrealizować swoje projekty z osobami, które sami wybierzemy, albo... Albo samemu. Tak. Zrealizuję mój projekt sama.
- Rose, jestem twoim profesorem, i nie zapominaj o tym. Nie możesz robić projektu sama. Nie dasz rady.
-Watpisz we mnie?
- Profesor. Jestem P R O F E S O R E M! - Hagrid, który nie lubił, kiedy ktoś podważał jego autorytet, podniósł głos. Był zdenerwowany - Pamiętaj o tym.
- Za pozwoleniem, profesorze, ja także nie potrzebuję pomocy w projekcie - wtrącił znienacka Scorpius Malfoy - Dam radę sam go zrobić.
- Nie wtrącaj się, Scorpi. Dorośli rozmawiają. - wysyczała Rose z nienawiścią w głosie.
- Rose! - Hagrid posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.
- Spokojnie, Karotko. Jeszcze ci, nie daj Bóg, żyłka pęknie. - roześmiał się Malfoy - A poza tym, jak sama zauważyłaś, DOROŚLI rozmawiają. Idź, narysuj świnię i nie przeszkadzaj.
- Panie Malfoy! - Hagrid zdenerwował się już nie na żarty.
- Mam rozumieć, że chcesz mi pozować? - kontynuowała kłótnię Weasley.
- Myślałem raczej o twoim autoportrecie, ale skoro nie możesz się oprzeć pokusie przebywania ze mną sam na sam... - na te słowa Rose zagotowała się ze złości i wycelowała w Scorpiusa różdżką.
- NIGDY NIE SŁUGERUJ NIC W TYM KONTEKŚCIE! -wrzasnęła- NIGDY!!!
- Oj Weasley, Weasley....- zaistniała sytuacja wyraźnie bawiła Ślizgona, który, na pozór niewinnie, obracał wyjętą niedawno różdżkę między palcami - jesteś taka zabawna, kiedy się złościsz!
- Uważaj, bo rzucę na ciebie coś złego!
- Nie zdążysz - Scorpius spoważniał i wycelował w Rose różdżkę.
- Chcesz się przekonać?
- Dawaj, KOCHANIE.
- NAWET NIE PRÓBUJ ROSE! NATYCHMIAST ODDAJCIE MI RÓŻDŻKI! - wściekły Hagrid to naprawdę rzadki widok. Chyba, że często przebywa się w jednym pomieszczeniu z nim i z kłucącymi się Rose i Scorpiusem...
- Conjunctivitis! - wrzasnęła Rose.
- Fernukulus! - krzyknął Malfoy.
- SZLABAN!!! - zagrzmiał Hagrid niemalże równocześnie.

☆☆☆

- On mi za to jeszcze zapłaci! - gorączkowała się Rose w Skrzydle Szpitalnym, kiedy pani Muffit przemywała pryszcze na jej twarzy przyspieszajoszybkoznikiem - Jestem cała w jakichś kostach! A jutro randka! Ughhh!
- Ciszej, panno Weasley. Nie jesteś tu sama - uciszała Muffit.
- Nie masz się czym martwić, Rose. Kris jest mądry i szaleje za tobą. Na pewno nie odstraszą go jakieś pryszcze. - zapewniała Aileen - Poza tym, już prawie zniknęły.
- Nieprawda. Są wielkie i ochydne.
Na te słowa, właściwie usłyszawszy ten głos, dziewczyny aż podskoczyły.
- Podsłuchiwałeś Malfoy?! - zapytała zdegustowana Newman - Tego się po tobie nie spodziewałam...
- Nie trudno was usłyszeć. - odparł - A poza tym, cóż innego mi pozostało, skoro przez twoją przyjaciółkę NIC nie widzę?!
Rose zachichotała zadowolona ze skutków rzuconego zaklęcia i spojrzała na Ślizgona. Wyglądał okropnie. Miał opuchnięte powieki i czerwone, przekrwione oczy.
- Skoro nic nie widzisz, to skąd wiesz, że nie pudłowałeś? - Aileen potrafiła wychwycić z rozmowy wszystkie niuanse. Zdecydowanie nadawała się na szpiega - Może Rose wcale nie jest teraz pryszczata?
- Jak mówiłem wcześniej, głośno rozmawiacie. - Malfoy nie dał się zbić z pantałyku - Mam tu też świetny wywiad, Newman.
- Spokojnie, panie Malfoy. - wtrąciła Muffit - Panem również za chwilę się zajmę.
- Idź stąd, Ślepa Kozo. Chcę spokoju. - mruknęła Rose.
- Jak sobie życzysz, o Królowo Trędowatych. - powiedziawszy to wycofał się z parawan odgradzający jego łóżko od łóżka Weasley.

Piętnaście minut później (kiedy Rose starała się nie krzyczeć z bólu powstałego w wyniku zastosowanego przez pielęgniarkę specyfiku) dziewczyny usłyszały rozdzierający wrzask Scorpiusa. Aileen, która do tej pory siedziała na brzegu łóżka zajmowanego przez Rose, podeszła do parawanu i jęła przyglądać się dziwnym zabiegom i substancjom, dzięki którym rzeczony Ślizgon miał powrócić do zdrowia. - Uuu... Ssss... - syknęła Newman - To nie wygląda dobrze...
- Jak wszystkie zaklęcia rzucone przez twoją przyjaciółkę na pana Malfoy'a. - skwitowała Muffit - Ale spokojnie, wyleczę i to. A tak swoją drogą, ty i pan Potter powinniście ich bardziej pilnować. Nie chcę przebywać u św. Munga więcej niż raz na tydzień. - dodała, po czym przerwała opatrywanie Scorpiusa,  zmarszczyła czoło i zaczęła nad czymś intensywnie myśleć - Muszę znaleźć jeszcze opiekę dla tego całego Warda, i będę miała praktycznie wolne. Można by też zakazać gry w Quiddicha... - myślała na głos - A gdyby tak któryś prefekt... - zaczęła się rozkręcać.
Na szczęście przytomna Aileen w porę przypomniała jej o zaczynającym powoli drętwieć Malfoy'u, który, chyba przez pomyłkę posłał w jej kierunku wdzięczne spojrzenie czerwonych oczu. W porę jednak przypomniał sobie kto przed nim stoi i szybko odwrócił zdegustowany, opuchnięty wzrok.

------------------
Przepraszam! Dlugo mnie nie było, bo nie miałam motywacji do pisania. Poza tym egzaminy, kurs i życie osobiste... Ostatnimi czasy coś się dla mnie zmieniło na tym świecie.  Jest trochę jaśniej i weselej.
Postaram się dodać następna notkę za tydzień,  11.05. (MOJE URODZINKI!! (-: ). Byłabym bardzo szczęśliwa,  gdyby ktoś,  z okazji mojego święta,  zechciał skomentować rozdział. Dla Was to trzy minuty,  a dla mnie godziny radości i szczęścia.
Oczywiście nie chcę Was zmuszać do kochania tego bloga.  Tak samo jak z pochwał będę się cieszyć i z konstruktywnej krytyki.
PROSZĘ!  ZOSTAWCIE PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD!  Bardzo chcę wierzyć,  że Wy, Czytelnicy, istniejecie naprawdę, że Was sobie nie wymyśliłam.
Jeszcze raz przepraszam za nieobecniść, proszę o komentarze i dziękuję za wejścia na bloga.
Pozdrawiam i całuję
Asia